Notes Literacki
Czerwiec 2018
Poker był moją przepustką do każdego świata, którego chciałam być częścią – świata finansów czy świata sztuki. […] W każdym środowisku społecznym znajdowali się hazardziści, a docieranie do nich było moją specjalnością.
Niemal równocześnie (2018) z wydaniem przez Wydawnictwo HarperCollins Polska książki Molly Bloom Gra o wszystko na ekrany kin wszedł film w reżyserii Aarona Sorkina pod takim samym tytułem. Film powstał na podstawie książki i jest debiutem reżyserskim amerykańskiego scenarzysty Aarona Sorkina.
Film już obejrzały miliony widzów pozostawiając w kinach grubo ponad 50 milionów dolarów, a po książkę (liczącą 320 stron) sięgnęło kilkaset tysięcy czytelników na całym świecie. Dwa porównawcze słowa o książce i filmie napiszę na zakończenie.
Przez książkę Molly Bloom przewijają się znane z pierwszych stron gazet nazwiska gwiazd i ludzi sukcesu. Sukcesu przez duże S, pokerzystów przez bardzo duże P. Spotykamy tu aktorów, takich jak Leonardo Dicaprio, Matt Damon, Ben Affleck, Macaulay Culkin, … Są też miliarderzy, finansiści i bankierzy: Alec Gores, Andrew Beal. Pojawia się też nazwisko Bernarda Madoffa. Madoff był przewodniczącym rady nadzorczej giełdy papierów wartościowych i prezesem spółki Bernard Madoff Investments Securities LLC. Był też twórcą jednej z największych na świecie i chyba najdłużej działającej piramidy finansowej. Madoff wyprowadził około 50 mld dolarów z kieszeni amerykańskiego podatnika i amerykańskiego systemu bankowego.
To tylko niewielka część nazwisk pokerowych bohaterów książki M. Bloom. Większa część z nich ukryta jest pod pseudonimami, nad rozszyfrowaniem których główkuje wielu czytelników książki, jak też widzów filmu.
Książka Gra o wszystko jest literacką rekonstrukcją życia M. Bloom. Niemal od narodzin do chwili aresztowania przez FBI i postawienia autorki przed sądem za pokerowe przestępstwa. Jest sprawnie napisaną rekonstrukcją. Czytając Grę o wszystko mamy wrażenie, że opisywane wypadki rozgrywają całkowicie naturalnie, bez zbędnych opisów. A tych wypadków było sporo. Jedne związane są z życiem rodzinnym Bloom, nauką, treningami, zawodami i jej wielkimi sukcesami w narciarstwie alpejskim. Inne – bardziej barwne – związane są z organizowaniem przez nią, jak sama twierdzi, największych na świecie rozgrywek pokerowych.
Książka rozpoczyna się mocną sceną aresztowania bohaterki i jej uwagą o postawie funkcjonariuszy FBI:
Stoję w przedpokoju. Jest bardzo wcześnie, chyba piąta rano. Mam na sobie białą koronkową koszulkę nocną i oślepia mnie blask reflektorów.
– RĘCE DO GÓRY! – krzyczy jakiś mężczyzna. Jego głos brzmi agresywnie, lecz jednocześnie jest pozbawiony emocji. Podnoszę drżące ręce nad głowę, a moje oczy powoli przyzwyczajają się do światła.
Przede mną, jak okiem sięgnąć, ciągnie się mur umundurowanych agentów federalnych. Wszyscy są uzbrojeni w broń szturmową. Karabinki automatyczne, które dotąd widziałam tylko w filmach, teraz są wymierzone we mnie.
– Idź w naszym kierunku, powoli – nakazuje ten sam głos.
W jego tonie słychać dystans i brak empatii.
Molly Bloom (rocznik1978) urodziła się w niedużym miasteczku w stanie Kolorado jako trzecie dziecko w rodzinie należącej do amerykańskiej klasy średniej (middle class). Wspięła się na szczyt amerykańskiego świata sukcesu, wspięła się wyżej niż mogła sobie wyobrazić. Dzięki sprytnie i sprawnie zorganizowanym przez siebie klubom pokerowym. Prowadziła je z wielkim zaangażowaniem i sukcesem przez niemal dziesięć lat. I zarabiała miliony dolarów.
Molly Bloom wychowywała się w rodzinie z bardzo mocnym kręgosłupem moralnym. Jego trzon stanowił szacunek do pracy i sumiennego wykonywania obowiązków. Nie mniej ważną częścią tego kręgosłupa była umiejętność (uczona od dziecka) nakładania na siebie obowiązków. Aktywność życiowa – określona przez niemal stałą hierarchie wartości – jest świętością w rodzinie. Na straży tej hierarchii w domu Bloom stał ojciec, o którym autorka mówi tak:
Mój ojciec był przystojnym, charyzmatycznym i skomplikowanym człowiekiem. Prowadził praktykę psychologiczną i wykładał na Uniwersytecie Stanu Kolorado. […] Przykładał ogromną wagę do edukacji mojej i moich braci. Jeśli nie przynosiliśmy do domu samych szóstek i piątek, mieliśmy poważne kłopoty. Niemniej jednak zawsze nas zachęcał, żebyśmy podążali za marzeniami.
Molly Bloom zawsze była emocjonalnie bardziej związana ze swoją matką. Mocno i na zawsze uwierzyła w jej słowa:
Skarbie, możesz mieć wszystko, co chcesz, jeśli się bardzo postarasz.
Natomiast pogłębiający się wraz z upływem czasu ambiwalentny stosunek do swojej rodziny najlepiej charakteryzuje następujące późniejsze wyznanie autorki:
Uwielbiałam moją rodzinę, lecz bez względu na to, ile czasu minęło i ile osiągnęłam, nadal czułam się jak outsider.
Postawa ojca – wyrafinowanie preferującego jej starszych braci – wzmocniła w niej silną potrzebę rywalizacji i uznania. Potrzebę wyraźnej akceptacji przez otoczenie. Coraz bardziej rozwijało się w niej coraz silniejsze samozaparcie w dążeniu do realizacji swoich celów. W miarę upływu czasu rosła w niej potrzeba bycia najlepszą na świecie w tym co wykonuje.
W narciarstwie M. Bloom odnosiła pasmo sukcesów. Od stanowych zaczynając, na międzynarodowych kończąc. Jednak w oczach ojca cały czas była na drugim planie. Na pierwszym zawsze byli jej bracia: jeden – dwukrotny olimpijczyk, drugi – chirurg harwardzki. Te relacje rodzinne M. Bloom opisuje następująco:
Wraz z upływem czasu patrzyłam, jak ojciec inwestuje coraz więcej w plany i marzenia moich braci. Miałam już dość roli tej gorszej, tej pomijanej, też pragnęłam uwagi i uznania. […] Byłam opętana obsesją sukcesu, którą napędzała wrodzona ambicja, lecz przede wszystkim potrzeba pochwały i uznania.
Pasmo sukcesów sportowych M. Bloom na zawsze przerwał nieszczęśliwy wypadek, po którym z trudem wróciła do zdrowia. Jednak wypadek i jego konsekwencje nie stały się źródłem bierności, zniechęcenia czy apatii. Wprost przeciwnie:
[wynikający z braku uznania] Ból i gorycz tylko wzmogły moją determinację. Skoro nikt we mnie nie wierzył, sama musiałam w siebie uwierzyć.
Po wypadku postanawia wyjechać do Los Angeles i wziąć swoje sprawy wyłącznie w swoje ręce. W mieście aniołów – w odróżnieniu od wielu innych dziewczyn – nie szuka dla siebie szczęścia wśród gwiazd Hollywood czy klubach Playboy’a. Po wielu trudnościach zostaje kelnerką. Pewnego razu zwraca na siebie uwagę młodego handlarza nieruchomościami i zostaje jego asystentką. To tylko ładna nazwa dla przynieś, wynieś, pozamiataj, zawsze bądź miła i uśmiechnięta. Z zaciśniętymi ustami haruje niemal za dwie osoby. Cierpliwie i rzetelnie. Znosi huśtawki humorów szefa, brak uznania.
Sytuacja zmienia się, gdy jej szef postanawia zorganizować rozgrywki pokerowe dla wybranych gwiazd i milionerów. Molly, nie mając zielonego pojęcia o pokerze, organizuje pierwsze, drugie, kolejne rozgrywki dla ściśle wybranych osób, z wykluczeniem zawodowych graczy.
O pokerze nie wie nic. Ale za to bardzo stara się dowiedzieć się jak najwięcej o graczach. Systematycznie poznaje ich potrzeby i gusty. Spełnia wiele życzeń graczy związanych z ich codzienną działalnością, gustami i preferencjami. Prowadzi dokumentację, reguluje rachunki graczy (włącznie ze ściąganiem długów od przegranych) , zapewnia miłą atmosferę, pilnuje przestrzegania przez graczy zasad gry. Jest bardzo taktowna, ale też i asertywna.
W rozgrywkach tych grano o miliony. Nie tylko stawki były wielkie. Wielkie zmiany następowały też w graczach:
Coś dziwnego dzieje się z ludźmi, gdy dostrzegają okazję do zarobienia pieniędzy, a już zwłaszcza przy stole pokerowym. Zachłanność podszyta desperacją sprawia, że w którymś momencie zanikają ludzkie odruchy i gracze zamieniają się w żądnych krwi, bezwzględnych drapieżców. […]
Musiałam być czujna na każdym kroku. Miałam wrażenie, że każda napotkana osoba próbuje mnie wygryźć z interesu, a wszyscy moi „przyjaciele” byli albo moimi pracownikami, albo graczami.
W pewnym momencie postanawia przejąć całkowitą kontrolę nad rozgrywkami. Samodzielnie organizuje ekskluzywny klub pokerowy w luksusowym apartamencie hotelowym. Zmianie ulega nie tylko miejsce gry:
W mojej grze chodziło o ucieczkę od rzeczywistości. W tym celu musiałam zaoferować graczom coś więcej niż tylko żetony, karty i stół. Musiałam sprzedać im sen – sen o lepszym, bardziej ekscytującym życiu w otoczeniu celebrytów i pięknych kobiet, i zadbać o nich tak, by poczuli się jak największe szychy przy stole. […] Chemia między graczami jest naprawdę ważna. Przede wszystkim trzeba kompletować odpowiedni skład i zadbać o równowagę sił.
Za organizowane rozgrywki, najpierw raz w tygodniu, później dwa, trzy razy tygodniowo, nie pobiera opłat, ale tylko i wyłącznie napiwki.
M. Bloom została wychowana w wielkim szacunku do prawa i obowiązujących zasad. Udała się zatem do wybitego prawnika po poradę w sprawie legalności swojej działalności. Usłyszała następującą opinię:
To, co robisz, nazywamy niezdefiniowaną „szarą strefą”. Nie łamiesz co prawda przepisów stanowych ani federalnych, ale lawirujesz na granicy. Musisz trzymać się z dala od kłopotów. Żadnych prochów, dziwek czy zakładów sportowych. Nie najmuj mięśniaków do egzekucji długów, no i przede wszystkim płać podatki.
Tak na marginesie, jest to nieco inne podejście do działalności na pograniczu prawa, niż to wywodzące się z polskiego przedwojennego Lwowa zawarte w powiedzeniu:
Wszystko można, co nie można, byle z cicha i ostrożna.
Molly jest wyjątkowo dumna i szczęśliwa z odkrytego przez siebie sposobu uzyskiwania dochodów. Z jednej gry, w szczytowym okresie, otrzymuje do 250 000 dolarów. A gier jest kilka w tygodniu. Mówi z dumą:
Znalazłam niebywałą niszę i przepis na to, jak zapewnić sobie sukces, nie łamiąc prawa. Dopóki nie pobierałam prowizji, czyli procentu od każdej puli, działałam legalnie. Nie potrzebowałam prowizji, dopóki zapraszałam samych celebrytów i miliarderów, ograniczając się do hojnych napiwków, które chętnie zostawiali na poczet wstępu do mojego ekskluzywnego klubu. Odkryłam lukę w systemie. Nikt inny nie robił tego co ja. Były gry domowe, gry prowizyjne i kasynowe, nikt jednak nie wpadł na to, jak stworzyć coś tak atrakcyjnego i potencjalnie dochodowego, by napiwki stanowiły gwarancję ponownego zaproszenia.
Stawki w grze rosły niebotycznie, rosły i napiwki. Pojawiły się też problemy. Bloom z sukcesem przenosi swój biznes do Nowego Yorku. I tu pojawił się wielki kryzys gospodarczy. Ale nawet gigantyczny krach finansowy w 2008 roku nie zmniejsza pędu do wielkiego pokera. Mimo kryzysu, stawki w grze cały czas rosną. Warto przytoczyć jeden z takich charakterystycznych epizodów:
[…] ktoś poprosił, żebym włączyła telewizor, bo Bush miał wygłosić orędzie do narodu w sprawie kryzysu gospodarczego. To był wrzesień dwa tysiące ósmego roku. Właśnie wydałam Igorowi, Berniemu i Kennethowi kolejne żetony za dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów i nie mogłam nie zauważyć ironii, na jaką zakrawało prezydenckie przemówienie w kontekście największej pokerowej rozgrywki, jaką dotychczas miałam okazję prowadzić.
Pazerność i bezpardonowość graczy, w tym rosyjskich biznesmenów-mafiosów z Nowego Jorku, ściąga uwagę służb federalnych. I ta uwaga służb skutkuje opisanym wyżej aresztowaniem i postawieniem bohaterki przed sądem.
Molly Bloom o swoim życiu emocjonalnym mówi oszczędnie, czym radykalnie różni się od wielkiej rzeszy wszelkiej maści celebrytów. Dwukrotnie postępuje wbrew swemu instynktowi i emocjonalnie wiąże się z graczami. I dwukrotnie, jak sama to przewidziała, źle na tym wychodzi. Za to znacznie więcej miejsca w książce poświęca luksusowym formom spędzania czasu (również w ośrodkach z basenami typu infinity).
Na YouTube możemy obejrzeć ciekawą rozmowę z Molly Bloom. Rozmowa jest uzupełnieniem książki i filmu. Jest tam mowa i o rozgrywkach pokerowych, o kwotach zwrotów podatkowych, też i o filmie. Jest również o reakcji rodziny Bloom po premierowym pokazie filmu Sorkina.
Kończąc omawianie książki, może warto poświęcić dwa porównawcze słowa o książce i filmie. Film powstał na podstawie powieści Gra o wszystko, ale nie jest jej wierną adaptacją. W filmie nieco inaczej rozłożone są akcenty. Oprócz tego, film obejmuje dłuższy okres życia Molly Bloom.
Niektóre sceny, sytuacje wypadły lepiej w książce. Na pewno należą do nich opisy stanów emocjonalnych Molly Bloom i lapidarne opisy silnego zaangażowania w wykonywaną przez nią pracę. Inne wątki, także ze względu na specyfikę filmu, lepiej prezentują się w filmie. Z pewnością należą do nich sekwencje filmowe z karcianych rozgrywek, ze spotkania z włoską mafią. Ponadto, dzięki Kevinowi Kostnerowi grającemu rolę ojca Molly, wzbogacony został obraz rodziny Bloomów.
Ale trzeba też powiedzieć, że bez kapitalnej Jessicy Chastain w roli Molly Bloom, film Aarona Sorkina pewnie nie byłby filmem o bohaterce książki. I jeszcze jedno. Jeśli oglądaliście film Johna Maddena Sama przeciw wszystkim (oryginalny tytuł: Miss Sloane) będziecie zaskoczeni możliwościami aktorskimi Jessicy Chastain.
Na zakończenie warto przytoczyć (nie tylko jako ciekawostkę) znamienne słowa Winstona Churchilla wypowiedziane przez autorkę (ustami Jessicy Chastain) w ostatniej scenie filmu:
Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.